Bukiet z rzeżuchy łąkowej

 


Witam!

Wiosna coraz bardziej się rozkręca i częściej mamy piękne, ciepłe dni. Uwielbiam to, że ptaki tak pięknie śpiewają, a dookoła latają pszczoły i trzmiele. Kiedyś bardzo się ich bałam, ale teraz aż tak mnie nie przerażają. Po prostu nauczyłam się, że jeśli będę je szanować, to w zamian dostanę to samo.

Ostatnio nie czułam się najlepiej i przez kilka dni miałam bardzo zły humor. Truddno było mi się zmusić do normalnego funkcjonowania i dopiero dziś zebrałam w sobie siły, by wstać. Wyszłam do ogrodu i przyszedł mi do głowy pomysł, żeby złożyć bukiet z kwiatów, które rosną dookoła.

Zaczęłam od zrywania tych, których było w mojej trawie najwięcej. Nie mam pojęcia, skąd się wzięły i czym były, ale uznałam, że są urocze. Dopiero potem dowiedziałam się, że to jest rzeżucha łąkowa.

Muszę Wam powiedzieć, że każdy mój kontakt z naturą sprawia, że czuję się bardziej ŻYWA. Tak naprawdę, naprawdę ŻYWA. Po tym, jak fatalnie się ostatnio czułam, zrobienie tego bukietu pozwoliło mi stanąć na nogi. Teraz z każdym dniem jest trochę łatwiej.

Naprawdę tego potrzebowałam. Takiego uziemienia i spowolnienia czasu. Poczucia, że wszystko jest w porządku, a Matka Natura jest tuż obok, by mnie przytulić. To naprawdę niesamowite.

Dajcie znać, czy Wy też lubicie się integrować z naturą!

Moje ulubione podcasty

Ostatnio znów zakochałam się w słuchaniu podcastów na Spotify. Miałam od tego dość długą przerwę i ograniczałam się jedynie do muzyki. Ale kiedy z moich głośników leci wciąż jedno i to samo, to w końcu zaczynam mieć dość i potrzebuję jakiejś zmiany.

źródło

Po podcasty tym razem sięgnęłam głównie dlatego, że moja terapeutka dała mi właśnie takie zadanie domowe. Mianowicie, miałam odsłuchać sobie czegoś o zaczynaniu i prowadzeniu rozmowy. Oczywiście to zrobiłam. A potem jakimś sposobem trafiłam też na inne kanały.

Jednym z nich jest "7 metrów pod ziemią" Rafała Gębury. Tak naprawdę, poznałam go już bardzo dawno temu. Regularnie oglądałam jego kanał na YouTube i wręcz wchłaniałam te wywiady. Ale nie miałam pojęcia, że jest też na Spotify. Głównie dlatego, że, cóż, nie szukałam. Przyznaję się do tego.

W każdym razie, uwielbiam tego słuchać. W ciągu ostatnich trzech dni przesłuchałam co najmniej kilka odcinków. I dowiedziałam się tylu ciekawych rzeczy, że nawet się nie spodziewałam, że jest to możliwe. To jest wiedza, której potrzebowałam, a nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Jak na razie moim ulubionym wywiadem jest ten z badaczem UFO. Serio, słuchając go byłam absolutnie zafascynowana. Osobiście wierzę, a wręcz jestem przekonana o istnieniu obcej cywilizacji. Bo wiecie, to by było bardzo samolubne myśleć, że jesteśmy sami. W tak ogromnym wszechświecie? To jest po prostu niemożliwe.

Ale chyba nigdy jakoś szczególnie nie szukałam informacji na ten temat. Nie dlatego, że mnie to nie interesowało. Chyba przez to, że jakoś nie było mi po drodze i też nie czułam takiej potrzeby. W związku z tym nie miałam pojęcia, jak mogą wyglądać kosmici ani ich życie. W związku z tym, dowiedzenie się tego było dla mnie niesamowitym odkryciem. Ciekawe jest to, że oni wszyscy wcale nie wyglądają tak, jak wszyscy sobie to wyobrażaliśmy. Nie mają kolorowej skóry, śmiesznych oczu ani czułków.

Ale więcej Wam nie powiem. Nie chcę za bardzo spoilerować.

Jeśli chodzi o inny podcast, którego słucham bardzo intensywnie już od dawna, jest to "Kryminatorium". Prawdziwe zbrodnie są fascynujące pod takim względem, że zagłębianie się w psychologię zbrodniarzy jest totalnie niesamowite. Wiecie, odkrywanie dlaczego zachowali się tak, a nie inaczej. I co doprowadziło do tego, że w ogóle dopuścili się takiego czynu. Po wielu odsłuchanych odcinkach jestem już w stanie co nieco powiedzieć na ten temat. Czynników jest naprawdę wiele. Ale jednym z chyba najważniejszych jest dzieciństwo. Większość morderców nigdy nie doświadczyło rodzinnego ciepła ani miłości, a często nawet wychowywali się w przemocy domowej. Ciekawe, co?

Jeśli słuchacie podcastów i macie do polecenia jakieś ciekawe, koniecznie podzielcie się w komentarzu!

Wreszcie nowy dziennik!

Zapełniając kilka ostatnich stron w moim poprzednim dzienniku, trochę się już frustrowałam. Totalnie nie mogłam się już doczekać, aż zacznę nowy, który tak bardzo mi się spodobał. I dziś wreszcie się z nim pożegnałam, by zacząć wypełniać tą piękność!


Zaczęcie tego dziennika przyniosło mi nie tylko ulgę, ale i ogromną radość. Pisanie w nim sprawia mi o wiele więcej satysfakcji. I aż mnie kusi, żeby tylko siedzieć i zapełniać stronę po stronie. Nawet, jeśli akurat nie mam nic szczególnego do zapisania. Już i tak zapisałam kilka stron.

Oczywiście wciąż ozdabiam każdą ze stron naklejkami. Na dole pasek kolorowej taśmy, a potem w rogach pasujące kolorystycznie naklejki. Nie umiem robić tak pięknych i estetycznych stron, jakie można zobaczyć na przykład na Pintereście. Ale niezbyt mnie to obchodzi. Robię to tylko dla siebie i najważniejsze dla mnie jest to, żeby sprawiało mi to przyjemność. Taką, jaką sprawia już teraz.

Jeśli chodzi o poprzedni dziennik, prowadziłam go przez ponad trzy miesiące. Specjalnie dziś zapisałam na pierwszej stronie datę pierwszego oraz ostatniego wpisu. Dzięki temu, kiedy za kilka lat będę chciała odświeżyć sobie swoją przeszłość, będę wiedziała, od czego zacząć.

Muszę jeszcze tylko zorganizować sobie jakieś pudełko, w którym będę mogła trzymać wszystkie moje dzienniki. Chcę mieć w jednym miejscu. I najlepiej, żebym mogła z łatwością przenosić wszystkie naraz. Bo kiedy się wyprowadzę z domu rodzinnego, zamierzam wszystkie zabrać ze sobą. W końcu mają dla mnie wyjątkową wartość.

Koniecznie dajcie znać, czy Wy też prowadzicie dzienniki!

Moje dzienniki, a przyszłość

Aktualnie jestem w trakcie zapoznawania się z grą "My child lebensborn". Opowiada ona o dziecku, które po II wojnie światowej zostało adoptowane przez norweską kobietę. Mierzy się ono z różnymi problemami, takimi jak prześladowanie w szkole przez swoje pochodzenie. Chce także poznać swoich biologicznych rodziców, a w szczególności ojca.

Ta norweska kobieta pisze dziennik, który w przyszłości chce przekazać swojemu adopcyjnemu dziecku. I to bardzo mnie do czegoś zainspirowało.

Do czego?

Są pierwsze kiełki! | Update bazylii z Pepco

Wedle mojej obietnicy, pokazuję pierwsze zmiany, jakie zaobserwowałam w bazylii z Pepco. Wczoraj pojawiły się pierwsze malutkie listki. Są totalnie urocze i ekscytuję się jak dziecko na widok lizaka. Nie będę kłamać, jestem absolutnie szczęśliwa, że wreszcie coś się tutaj pojawiło. I totalnie nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej.


Kupiłam kolejne zioła w Pepco

Czekanie, aż bazylia łaskawie wykiełkuje zainspirowało mnie do kupienia kolejnych ziół w Pepco. Teraz mam już wszystkie, jakie były dostępne. I nie mogę się doczekać, aż zobaczę pierwsze zielone dzieciątka.



 

Zestaw do uprawy ziół z Pepco - przegląd i pierwsze wrażenie

 

Będąc w Pepco, natknęłam się na malutkie zestawy do hodowli ziół. Do wyboru było kilka różnych, bodajże tymianek, oregano i coś jeszcze, lecz niestety nie pamiętam co. A ja wzięłam dla siebie bazylię, z której w moim domu korzysta się zdecydowanie najwięcej. W związku z tym, był to dość oczywisty wybór. Bo oprócz tego, że będzie się ładnie prezentować i ślicznie pachnąć, to jeszcze się przyda.