Wczoraj udało mi się spełnić jedno z moich malutkich marzeń i kupiłam swoją upragnioną figurkę LPS. Gdy tylko otworzyłam paczkę, zapomniałam o całym świecie. Jestem absolutnie przeszczęśliwa i teraz dziękuję sobie, że się na to zdecydowałam.
Krówka, którą tu widzicie, dostała ode mnie imię Toffi.
Jej kolory mocno kojarzą mi się z jakimś cukierkiem karmelowym, czy czymś w tym rodzaju. Dlatego uznałam, że to będzie idealne. A nazywając ją, poczułam w sercu to takie charakterystyczne uczucie. Takie, które pojawia się tylko wtedy, gdy wiecie, że to jest właśnie TO, jedyne i najlepsze. Mam nadzieję, że rozumiecie, co chcę przez to powiedzieć.
Tę figurkę udało mi się znaleźć na Vinted w naprawdę dobrej cenie. Razem z przesyłką zapłaciłam za nią nieco ponad 20zł. Uważam, że to są grosze, szczególnie w obecnych czasach. Bo teraz te figurki, jako nieprodukowane już unikaty, potrafią kosztować nawet kilkaset złotych. To się tyczy głównie popów, ale inne kształty również nie należą do tanich.
Ta krówka była chyba jedną z najtańszych, jakie udało mi się znaleźć. A przejrzałam naprawdę wiele, wiele ofert. Kiedy mówię, że zapłaciłabym fortunę, żeby zdobyć petszopa, to... nie do końca tak myślę. Staram się nie wydawać wszystkich moich oszczędności na jedną rzecz.
Tym bardziej cieszę się, że kupiłam moją Toffi.
Gdy przeglądałam oferty na Vinted, to bardzo zależało mi również na jakości. Niektóre figurki, które widziałam, były w naprawdę fatalnym stanie. Brudne plamy (które da się zmyć bardzo łatwo) już przestały mnie zadziwiać. Ale brak niektórych elementów już trochę mnie zabolał.
Nawet nie umiem sobie wyobrazić, co właściciel musiał robić ze swoimi krowami, że straciły ogon albo całą farbę w którymś miejscu. Bo nie wydaje mi się, żeby to stało się podczas zwyczajnej zabawy.
Cóż, jestem trochę wyczulona na punkcie dbania o różne rzeczy. Róbcie sobie z nimi co chcecie, ale mi się to po prostu nie będzie podobać.
Moja krówka, gdy ją otrzymałam, była jedynie odrobinę zapruszona. I miała na tyle główki takie typowe plamki, które zostają po długim czasie użytkowania. Na szczęście, nie wyglądało to wcale tak strasznie i z łatwością mogłam się tego pozbyć.
Użyłam magicznej gąbki, która bardzo skutecznie pozbyła się brudu. A jednocześnie nie uszkodziła farby. Trochę się bałam, że to mogło się stać, ale na szczęście wszystko jest w porządku. A Toffi, poza malusimi kropeczkami, wygląda niemal jak nowa.
Toffi od razu stała się moją najbardziej ulubioną figurką z całej kolekcji. Jest absolutnie prześliczna i cudowna. Kocham ją szczególnie dlatego, że krowy są moimi najbardziej ulubionymi zwierzętami ze wszystkich. I tak, to też był jeden z głównych powodów, dlaczego zaczęłam szukać takiej figurki.
I cieszę się, że jest już w nowym domku.
A naszyjnik, który widzicie na jej szyi, zrobiłam dla niej własnoręcznie. Chciałam, żeby miała jakąś ładną ozdobę. Więc stworzyłam go specjalnie dla niej i tylko dla niej. Kolory oczywiście wybrałam tak, żeby pasowały do jej oczu. Myślę, że wygląda z nim całkiem ładnie.
Co myślicie?