Życie | Rośliny | Zwariowane pomysły
źródło |
Choć dzisiejszy dzień jeszcze się nie skończył, już teraz mogę powiedzieć, że dla mnie jest on bardzo dobry. Pomimo tego, że musiałam wstać o 5:30, nie jestem aż tak zmęczona, jak się spodziewałam. Prawie rozpiera mnie energia i chęć do działania. Prawie.
źródło |
Bo wiecie, odkąd zaczął się rok szkolny, ciągle jestem zmęczona. Jest mi trudniej ogarnąć pewne rzeczy i często brakuje mi czasu. Przez zbliżającą się maturę również nie mogę sobie pozwolić na robienie samych przyjemności.
Ale z drugiej strony, powrót tej rutyny jest dla mnie bardzo korzystny. Przez to, że choruję na depresję, bardzo trudno jest mi się zebrać do wstania z łóżka bez konkretnego powodu. A ten obowiązek codziennego wstawania i porannego spaceru na przystanek autobusowy jednak mnie do tego zmusza. Wymaga ode mnie, żebym choć trochę się ogarnęła i doprowadziła do porządku mój wygląd. Teraz już nie mogę chodzić przez cały dzień w piżamie, co przecież wcześniej zdarzało mi się niemal codziennie. Z jednej strony, czasem mi tego brakuje. Zaś z drugiej, kiedy wyglądam i czuję się ładnie, wszystko jest jakieś odrobinę łatwiejsze i przyjemniejsze. Takie satysfakcjonujące.
Poza tym, dzięki tej rutynie czuję się po prostu bezpiecznie. Wcześniej tak naprawdę każdy dzień był dla mnie walką o to, by w ogóle normalnie funkcjonować. Mój rytm dnia był zupełnie rozbity i nie potrafiłam się z tym ogarnąć. Często mnie to frustrowało i było po prostu męczące. Teraz jest zupełnie inaczej.
Wiem, że jeszcze będę narzekać na to, że każdy mój dzień wygląda prawie tak samo. Ale na tę chwilę się z tego bardzo cieszę. Cóż, przy okazji nie mam nawet czasu poświęcać czasu moim przykrym myślom.
Zawsze to jakiś plus, prawda?
Aktualnie jestem w trakcie zapoznawania się z grą "My child lebensborn". Opowiada ona o dziecku, które po II wojnie światowej zostało adoptowane przez norweską kobietę. Mierzy się ono z różnymi problemami, takimi jak prześladowanie w szkole przez swoje pochodzenie. Chce także poznać swoich biologicznych rodziców, a w szczególności ojca.
Ta norweska kobieta pisze dziennik, który w przyszłości chce przekazać swojemu adopcyjnemu dziecku. I to bardzo mnie do czegoś zainspirowało.
Do czego?