Bukiet z rzeżuchy łąkowej

 


Witam!

Wiosna coraz bardziej się rozkręca i częściej mamy piękne, ciepłe dni. Uwielbiam to, że ptaki tak pięknie śpiewają, a dookoła latają pszczoły i trzmiele. Kiedyś bardzo się ich bałam, ale teraz aż tak mnie nie przerażają. Po prostu nauczyłam się, że jeśli będę je szanować, to w zamian dostanę to samo.

Ostatnio nie czułam się najlepiej i przez kilka dni miałam bardzo zły humor. Truddno było mi się zmusić do normalnego funkcjonowania i dopiero dziś zebrałam w sobie siły, by wstać. Wyszłam do ogrodu i przyszedł mi do głowy pomysł, żeby złożyć bukiet z kwiatów, które rosną dookoła.

Zaczęłam od zrywania tych, których było w mojej trawie najwięcej. Nie mam pojęcia, skąd się wzięły i czym były, ale uznałam, że są urocze. Dopiero potem dowiedziałam się, że to jest rzeżucha łąkowa.

Muszę Wam powiedzieć, że każdy mój kontakt z naturą sprawia, że czuję się bardziej ŻYWA. Tak naprawdę, naprawdę ŻYWA. Po tym, jak fatalnie się ostatnio czułam, zrobienie tego bukietu pozwoliło mi stanąć na nogi. Teraz z każdym dniem jest trochę łatwiej.

Naprawdę tego potrzebowałam. Takiego uziemienia i spowolnienia czasu. Poczucia, że wszystko jest w porządku, a Matka Natura jest tuż obok, by mnie przytulić. To naprawdę niesamowite.

Dajcie znać, czy Wy też lubicie się integrować z naturą!

Tylko miesiąc do matury


Kwiecień zaczął się już kilka dni temu, co dla mnie oznacza, że egzamin maturalny zbliża się wielkimi krokami. Teraz na pewno wiele osób bardzo się stresuje i jest jak na szpillach. Jestem w stanie to zrozumieć, bo społeczeństwo ciągle powtarza, że od matury zależy całe nasze życie. Co tak naprawdę wcale nie jest prawdą w pełni. Ale o tym pogadamy sobie innym razem.

Szczerze mówiąc, ja już nie mogę się doczekać, aż zacznie się maj. Bo jestem już tak zmęczona edukacją, że po prostu chcę już ją skończyć i mieć cały ten stres i presję za sobą. Nie mogę się doczekać, aż liceum stanie się dla mnie zaledwie wspomnieniem. Ciekawe, czy ten okres też będzie mi się wydawał tak nierealny, jak obecnie podstawówka.

Jeśli chodzi o moje przygotowania do matury, idą spokojnie. Już nie panikuję tak, jak kilka miesięcy temu. Powolutku rozwiązuję sobie arkusze, uczę się do ustnego języka polskiego.

Staram się mieć podejście w stylu: będzie co ma być, ale na pewno będzie dobrze. Bardziej bałam się egzaminu ósmoklasisty, który ostatecznie wcale nie był taki straszny. Podejrzewam, że w tym przypadku będzie podobnie.

Choć nie zależy mi na nie wiadomo jak wysokim wyniku, to chciałabym maturę po prostu zdać. Takie 30% mnie w zupełności usatysfakcjonowanuje.

Bo w tych czasach, najbardziej liczą się umiejętności, a nie papierki takie jak ten. Na przykład żeby udzielać korepetycji z języka angielskiego, wystarczy mi, że znam język. Naprawdę. Tak samo wszelkie artystyczne rzeczy.

Dla przykładu, mój brat obecnie pracuje jako montażysta zwiastunów gier i dźwiękowiec. Zarabia dobre pieniądze (tak myślę), a studia dopiero co skończył. I raczej nie planuję robić nic związanego ze swoim kierunkiem.

Rozumiecie, o co mi chodzi? No właśnie.

Będzie co ma być i będzie dobrze – tego się trzymajmy.

Nie lubię wczesnej wiosny



Witajcie!

Wiosna zaczyna się już rozkręcać, coraz więcej roślin kwitnie i robi się naprawdę pięknie. Uwielbiam to, że teraz jest tak cieplutko i można normalnie wyjść do ogrodu z książką, herbatką lub kawką i po prostu się zrelaksować. Generalnie, wiosna jest moją ulubioną porą roku.

Ale nie ta wczesna. Szczerze nie lubię wczesnej wiosny. Wkurza mnie, że pogoda jest taka zmienna i najpierw jest za gorąco, a potem nagle robi się za zimno. Nigdy nie wiem, jak mam się ubrać, bo na przykład w bluzie będzie mi gorąco, natomiast w krótkim rękawie zmarznę. I jak tu żyć?

Ale w tym roku wiosna nie jest moją ulubioną porą. Zaczęłam mieć straszną alergię na pyłki, kurze i inne dziadostwa. Przez to cały czas zatyka mi się nos i swędzą oczy. Nawet jeśli krople działają, to na dłuższą metę jest to po prostu męczące.

I to jest okropne, bo ja tak lubię kwiaty i zwierzęta. Nigdy wcześniej nie byłam alergiczką i czuję się zagubiona. Trochę nie wiem, jak mam sobie z tym poradzić. Jestem bezsilna i bezradna jak małe dziecko, które dopiero co przyszło na świat i poznaje go od zera.

Ale zatykający się nos chyba i tak jest lepszy, niż ciągły katar lub swędząca skóra, co?

Jestem ciekawa, czy u kogoś jeszcze alergia objawiła się tak nagle. Dajcie znać!